Wysłany:
2010-06-12, 2:14
, ID:
300217
Zgłoś
Zaraz się rozwinie typowo polska polityczna dyskusja "przy kielichu" (o kurde, do tego weekend, no to już przerąbane), ale ja się zastanawiam, czy w ogóle głosować.
To nie jest na pewno czas a już na pewno nie miejsce, żeby się zastanawiać, czy zagłosować na Kaczyńskiego po stracie Brata. To jest naprawdę przykre, dla mnie, ale nie pchnie mnie to do wyboru Kaczyńskiego.
A dalej to... ja już nie wiem.
Chyba po prostu ominę te wybory.
Nie wiem, czy za moich czasów (wątpię w to bardzo, ale to cholernie bardzo) dożyję:
- lepszego losu dla emerytów i rencistów
- "normalnego" NFZ
- kastrowania hujów, którzy na to naprawdę zasłużyli (chociaż ja osobiście wolę, żeby skur*iele trafiali na minimum 10 lat do kamieniołomów a utrzymywali się z tego, co sami sobie wysadzą, niech to choćby będzie koper)
- tolerancji dla odmienności
etc.
Wątpię.
Aż żal patrzeć, co się dzieje. Lekarstwem pozostaje prześmiewanie, no bo co innego?