Wysłany:
2022-01-04, 20:42
, ID:
6130190
1
Zgłoś
To film z Chin.
Tak sie zastanawiam, na jakiej zasadzie tam wygląda szkolenie, skoro są takimi matołami.
To już ruscy i Ukraińcy lepiej jeżdżą.
Wiem, że nie ma tam kultury motoryzacyjnej, i jeszcze naście lat temu wszyscy popylali na rowerach, ale bez przesady.
W Chinach kursy na prawo jazdy organizują państwowe i prywatne szkoły. Nauka trwa właściwie do skutku. Póki instruktor nie stwierdzi, że kursant jest już gotowy. Szkolenie kosztuje 5–6 tys. juanów, czyli ok. 3 tys. zł.
Wiele reguł jest trochę na niby, wielu przepisów nikt nie pilnuje, jakoś to się wszystko trzyma razem z przymrużeniem oka i machnięciem ręki” – pisze znany sinolog. „Generalnie kierowcy patrzą tylko do przodu, a ponieważ prowadzi tak każdy, jakoś to funkcjonuje. Jeśli chcemy skręcić, po prostu skręcamy, niech ci z tyłu się martwią. (…) I ci z tyłu nie hamują wcale raptownie, a w sposób bardzo wprawny i naturalny omijają przeszkodę, zmieniają tor jazdy, zamiast prosto jadą w lewo lub w prawo. Dzięki temu unikają i zderzenia, i nagłego hamowania. Zazwyczaj się to udaje. Gdybyśmy pragnęli przeanalizować to filozoficznie, można by pokusić się o stwierdzenie, że takie zachowanie to kwintesencja taoizmu: nie walcz, nie przeciwstawiaj się, omiń problem, dostosuj się do zmieniającej się sytuacji, bądź jak woda, która nie ma formy, zdaje się pasywna, ale wszystko pokona i wszędzie dotrze.
Ale teraz Chińczycy sie bogacą i każdy może i CHCE mieć samochód. Tam jest zarejestrowanych 300 000 000 samochodów!
Ale nie każdy może samochód kupić. Żeby nie doszło do motoryzacyjnego armagedonu, wprowadzane są rozmaite ograniczenia. Na przykład dwie ostatnie cyfry tablicy rejestracyjnej oznaczają dni, w które nie można jeździć po mieście. Nie można również, ot tak, kupić sobie nowego auta. Organizowana jest loteria, w której nagrodami są pozwolenia na zakup i rejestrację pojazdu .