Takafura napisał/a:
Każdy model auta ma jakieś czułe na zalanie miejsce - kable WN, "komputer", przekaźniki, filtr.
Pogarsza sprawę zbyt dynamiczny wjazd - woda się spiętrza w komorze silnika.
Ps. Tak, znam się odrobinę, zrobiłem 70 tyś. km Suzuki Samurai - jest on fabrycznie przystosowany do spokojnego brodzenia w wodzie na głębokość równą wysokości opon.
suzuki samurai to taka pierdziawka na wysokim zawieszeniu? no terenówka pełną gębą...
stare diesle lub nowe, ale proste konstrukcje bez elektroniki w każdym możliwym miejscu, są odporniejsze na "brodzenie". tam, gdzie jest wysokie napięcie i kupa elektroniki (benzyniaki i "nowoczesne" diesle), tam się utopisz gdy woda chlapnie ci w komorze silnika.
jeździłem starymi nissanami D300, później navarami, mitsubishi L200, starymi patrolami, landroverem. za młodu GAem i UAZem. niva. z osobówek: nowymi i starymi pasatami, escortami, mondeczkami, oplem ascona, corsa, omega, zafira, chryzler voyager, grandvoyager i francuzami (bo wygodne i komfortowe, więc czemu nie).
najdelikatniejsze wiadomo francuzy (mówimy o elektronice), bo zawsze coś szwankowało. a gdzie mnie nigdy elektronika nie zawiodła? w escorcie "96, (w benzynie). nowe diesle u japońców, niemców, praktycznie wszystkie nieodporne na wodę i wilgoć. pomagał silikon w sprayu na kable i gniazda z zewnątrz, a kontakt 61 (niebieski) od strony styków.
nissan D300 - od błota zatykał się alternator, ale karszer pomagał.
obecnie mam sportage w benzynie z podtlenkiem lpg i po swoim przejrzeniu i uszczelnieniu brak problemów. ale bardzo duże kałuże pokonuję wolno, a w teren już nie wjeżdżam, bo mi się nie chce później felg myć z błota...
no ale co ja tam wiem, ty masz samuraia...