Ja parę lat temu robiłem wino owocowe z wiśni. Dymion (30stka) postawiłem w pokoju. Korek i rureczkę dla lepszej szczelności oblałem dookoła woskiem. Bulkało, pyrkało i w końcu cisza. Myślę: jeszcze ze dwa dni poczekam. Przygotowania do pierwszej zlewki - duży pojemnik, wężyk już w pogotowiu. Skubiąc wosk o mało nie straciłem oka, bo najpierw wykurwiło w powietrze rurkę, a zaraz za nią korek i z dymiona trysnął solidny strumień skiśniętych owoców i słodkiego soku. Brat przybiegł do pokoju. Zniszczenia i urazy: sufit ciemno-fioletowy, ja jak na planie KillBilla, a cały pokój jak na wyżej załączonych obrazkach. Drapanie "odłamków" wiśni z sufitu nie pomogło, więc trzeba było gładź robić na nowo