czy mi się tylko wydaje, czy oni stosują jednak trochę socjotechniki? nie bronię nikogo, ale już pod sam koniec dla mnie to zaczęło wyglądać jak kłótnia dzieci w stylu "kto komu bardziej dojebie". co do argumentów, to brzmią rozsądnie, ciapaty został poskładany, ale mimo wszystko odniosłem wrażenie, że na siłę chcieli mu dojebać.
Tak słuchając chrześcijańskich argumentów, choć sam jestem chrześcijaninem zauważyłem pewną niespójność. Skoro mamy miłować naszych wrogów to dlaczego walczymy z nimi na froncie? wg. Ew.Mateusza w momentach kiedy np. muzułmanie przeprowadzają zamachy powinniśmy nic robić i modlić się za nich? Kiedy porywają kobiety i zmuszają je do przyjęcia innej wiary robić to samo? Jak widzicie realia to wszystko weryfikują i nie ma potrzeby wywodzenia się nad tym. Każdy to zinterpretuje jak będzie chciał.