Wysłany:
2020-02-11, 13:16
, ID:
5614431
30
Zgłoś
Mam wielu wspólnych znajomych zarówno z ś.p Dixonem (czyli tym zapasiorem) i panem O. z bandy (chodzi o ekipę Lecha). W okół tej sytuacji narosło mnóstwo mitów, aż po pomówienia znanego kickboxera z Mosiny, który nie miał z tą sprawą nic wspólnego. Sikora, mimo że był dociętym i nieźle zbudowanym zapaśnikiem, to był dość niski. Pan O ma wielkie bicepsy i ogólnie wygląda jak goliat. Przesiedział wiele lat za kratkami, nawet za pobicie policjanta i strzelanie z wyrwanej mu ówcześnie broni. Co do sytuacji, to tragedię dla obu, wyrządził nieodpowiedni czas i miejsce. Dixon ponoć (co wiem od bramki z jednego z klubów) tamtej nocy był dość mocno wypity, chodził po starym rynku (na którym więcej krwii i zębów znalazło się podczas weekendowych imprez niźli podczas wojny) i ewidentnie szukał zaczepki. Pan O z pewnością nie chciał zabić, i gdyby nie niefortunne uderzenie głową o chodnik które spowodowało obrzęk mózgu (według mnie niefortunność uderzenia była efektem muśnięcia głowy o nogę kobiety stojącej obok, co spowodowało, że na ułamek sekundy przed uderzeniem, nabrała ona większego pędu) to Sikora obudziłby się następnego dnia w swoim łóżku, z bolącą szczęką i dziurą w pamięci. Świeć panie nad duszą Dixona, a i wybacz Panu O. nieumyślne spowodowanie jego śmierci. Amen