Velture -> problemem w budowlance jest mentalność. Powszechnie uważa się, że do budowlanki można zatrudnić każdego debila, który zgodzi się na fizyczny zapierdol. I właśnie przez takich debili, ta branża ma taką opinię jaką ma...
Inteligentnych budowlańców ze świecą szukać, ale jak już się znajdzie to się do nich wraca i zleca im wszystko co potrzeba wykonać. Po pierwsze, skoro są inteligentni i pracują w budowlance, to robią to dlatego, że to lubią (wolą pracę fizyczną i odprężenie umysłowe od użerania się z klientami, czy pracy przy komputerze). Po drugie potrafią znaleźć dziesiątki sposobów na to, żeby wykonać pracę dobrze i przy tym narobić się jak najmniej. Po trzecie, skoro już znają te sposoby, to wykonanie pracy zajmuje im mniej niż debilom, więc przy tej samej stawce są w stanie zarobić znacznie więcej. Zdają sobie też sprawę z tego ile kosztują reklamacje i poprawki.
Sam mam to szczęście, że mój ojciec był ślusarzem, a przy okazji budowlańcem-samoukiem i przekazał mi sporo wiedzy w tym temacie, więc wszelkie domowe naprawy i remonty wykonuję sam. Czasem jednak zdarzy się, że nie mam na to czasu i zatrudniam "fachowca". Jak widzę to co niektórzy robią to naprawdę nie raz złapałem się za głowę.
Bardzo mi się spodobał odcinek "usterki", w którym należało położyć kafelki dookoła lustra. "Doświadczeni" płytkarze spartaczyli robotę i wołali po kilka stówek (200-300zł), a przyjechał młody, widać, że inteligentny gość i jego podejście wykonało następująco:
- zmierzył płytki
- zmierzył lustro
- obliczył ile płytek potrzeba i jak je dociąć, żeby było symetrycznie
- oczyścił ścianę
- ułożył płytki zgodnie z wyliczeniami
Robotę wykonał 2 razy szybciej niż pozostali i jako jedyny zrobił wszystko tak jak trzeba. Policzył sobie... 50zł i dyszkę za dojazd. Kurde, 4-5 razy mniej niż doświadczeni płytkarze, którzy potłukli lustro albo zostawili taki syf, że żal było patrzeć.
Z mechaniką samochodową mam podobnie. Choć trochę się na tym znam to nie mam kanału/podnośnika, dobrych narzędzi i czasu na zabawę w naprawę. Nieco ponad rok temu poczułem w aucie znaczący brak mocy na benzynie, przy czym na gazie auto sprawowało się tak jak powinno. Przez rok jeździłem od mechanika do mechanika, usłyszałem chyba 20 potencjalnych przyczyn i każdy chciał coś wymieniać. Jak na auto za 2 tysie (opel astra, służy mi jako wół roboczy - wszędzie wjedzie, wszystko przewiezie i wszędzie mogę ją zostawić), wydawanie dwukrotności wartości na wymiany średnio mi się podobało. Dopiero teraz znalazłem gościa, który potrafił wpiąć się z miernikiem w poszczególne czujniki i wybadać, że ECU nie wywala błędów, ale parametry są na granicy normy i powodują problemy. Wystarczyła regulacja, która kosztowała mnie 50zł...
Gość od razu wydał mi się zorientowany w temacie, bo jednak większość mechaników to tzw "stara szkoła", gdzie wszystko trzeba wymieniać na czuja. Za którymś razem się uda. Chciałem odebrać auto w sobotę, ale okazało się, że mojego mechanika nie ma, bo... był na uczelni. Studiuje zaocznie, a na tygodniu pracuje jako mechanik. Za każdym razem jak tam jestem aż przyjemnie się ogląda jego pracę - wie co po kolei należy robić i jak to robić. Swoim podejściem kojarzy mi się gościem z jakiegoś rajdowego teamu
Jemu życzę szczęścia, a sobie więcej takich fachowców.