Tak jak w Polsce kiedy do sklepu wchodzą cyganie
Nagle zmysły sprzedawców i kasjerów wyostrzają się niesamowicie.
Wzrok dąży za potencjalnymi złodziejami.
Puls przyśpiesza.
Pot spływa po czole.
Ręce gotowe są do chwytania.
Nogi niespokojnie tupią w miejscu.
Rozmowy ludzi cichną do minimum.
I wtedy ku wyjściu kierują się te złe istoty.
I wychodzą, ciśnienie opada życie w sklepie wraca do normy.
Nawet nie wyciągnęli ręki w stronę półki uffff.
A towaru za kilkaset złotych i tak kurwa ubyło