ej jak byk wygra to wypuszczają go wolno czy i tak idzie na grilla?
Jeden koleś - wielki smakosz i znawca kuchni zwiedzał wszystkie kraje świata i próbował narodowych potraw. Pewnego dnia zawitał do Hiszpanii. Wchodzi do jednego z elegantszych barów i pyta kelnera:
- Macie może tu coś ekstra, dla prawdziwego konesera takiego jak ja?
- Ależ oczywiście – odpowiada kelner – polecamy szanownemu Panu specjalność zakładu – bycze jaja w sosie.
Gość postanowił, że zaryzykuje i zamówił. Z kuchni przynoszą mu dymiący talerz, w którym pływają dwa olbrzymie bycze jaja. Z rezerwą skosztował potrawy, ale poczuł, że jest naprawdę rewelacyjna! Ani się obejrzał jak wsunął całe danie i nie namyślając się długo zażyczył sobie drugą porcję.
Po chwili z kuchni znowu przynieśli mu wielki talerz, na którym znowu leżały ogromne bycze jaja. Znowu skosztował – Ach! cud, miód, palce lizać! Koleś zapomniał o bożym świecie i ani się obejrzał jak drugi talerz był pusty.
Wciąż jednak nie był syty. Woła kelnera i zamawia kolejną porcję. Po pewnym czasie kelner wraca i niesie mu danie. Tym razem jednak jaja nie były już takie wielkie – wyglądały raczej jak dwa orzeszki. Gość zdziwił się nieco, ale wziął i zjadł trzecią porcję. Gdy już jednak zapłacił i zaczął się zbierać do wyjścia postanowił przemóc ciekawość i zapytał kelnera:
- Panie, jak to jest? Trzy razy zamawiałem u Was tą samą potrawę. Dwa razy przynieśliście mi takie wielkie jaja, podczas gdy za trzecim razem przynieśliście takie małe. Jak mam to rozumieć?
- Widzi Pan – odpowiada kelner – Rożnie to na corridzie bywa: raz byk - raz torreador.