Płaczecie, że ograniczenie niepotrzebnie, a tu przykład że jednak potrzebne. Tutaj akurat się rodzice nie popisali, ale w takim miejscu zawsze może wybiec dziecko na jezdnię i wtedy ponarzekajcie że ładna droga to zapierdalanie powinno być dozwolone tak do 100km/h.
mataertest -> masz w ogóle prawo jazdy? bo chyba wydaje Ci się, że kierowca non stop patrzy przed siebie i wyszukuje pieszych gdzieś pomiędzy drzewami, czy mu aby nie wyskoczą na jezdnię.
Każdy normalny kierowca czasem patrzy w lusterka, zwłaszcza jak przymierza się do zmiany pasa. Każdy czasem spojrzy na radio, na pasażera obok, na laskę idącą poboczem...
Z tego co widzę, to ograniczenie do 40km/h w tym miejscu jest głównie ze względu na obiekt po prawej stronie - wygląda mi to na jakiś cmentarz i chyba jakiś pomnik tuż za nim, gdzie przy okazji świąt i obchodów można spodziewać się zwiększonego ruchu pieszych.
W momencie wypadku, jak widać stoją tam dwa samochody, z których jeden zapewne należy do odważnej rodzinki. Bo ciężko było zaparkować po drugiej stronie (albo parking był płatny), więc lepiej się przebijać z wózkiem przez 4 pasy...
Mogę się założyć, że gdyby nie ten obiekt po prawej, to mimo terenu zabudowanego dopuszczalna prędkość byłaby podniesiona do 70km/h - tak jest choćby w Łodzi na Włókniarzy czy Śmigłego Rydza. Poza terenem zabudowanym na takiej drodze dopuszczalna prędkość wynosi 100km/h (dwa pasy w jednym kierunku oddzielone pasem zieleni.
Owszem, kierowca popełnił dwa znaczące błędy (za późno rozpoczynając hamowanie oraz przekraczając prędkość), jednak wina leży po stronie pieszego, bo to przede wszystkim on nie zachował należytej ostrożności wbijając na jezdnię. A powinien uważać tym bardziej, że szedł z wózkiem.
Zawsze mnie rozpierdalają "młode matki", które zatrzymują się przed pasami na czerwonym świetle dla pieszych tak, że wózek wystaje im na ulicę. Zero wyobraźni przestrzennej, bo nie wiem jak to inaczej nazwać.
Sam nigdy nie byłem nawet bliski potrącenia, bo zawsze przechodząc przez ulicę, staram się to zrobić tak, żeby kierowcy nie musieli hamować. Jeśli nie jest to możliwe, to przez cały czas obserwuję auto czy kierowca mnie widzi i czy zdąży wytracić prędkość. Będąc pieszym, którego nie chroni tona blachy, zawsze powinno się brać pod uwagę to, że kierowca może się zagapić, spanikować, czy może mu nawalić auto (wystarczą skorodowane przewody hamulcowe, które pękną przy nagłym depnięciu hamulca do oporu).
Płaczecie, że ograniczenie niepotrzebnie, a tu przykład że jednak potrzebne. Tutaj akurat się rodzice nie popisali, ale w takim miejscu zawsze może wybiec dziecko na jezdnię i wtedy ponarzekajcie że ładna droga to zapierdalanie powinno być dozwolone tak do 100km/h.
Co najlepsze to ten debil nawet nie zaczął hamować, prędkość rosła cały czas.
mógł jebać w krawężnik uratował by dzieci a niedojebani rodzice zapłacili by za ewentualne uszkodzenia auta