Guzik napisał/a:
xiontZ, pistacjusz, nie chcę bronić obecnego systemu, ale nie sądzę żeby w takim przypadku ludzie sami na przykład budowali drogi albo zajmowali się utrzymaniem dotychczasowej infrastruktury.
Robiłyby to prywatne przedsiębiorstwa, którym będzie zależało na rzetelnym wykonaniu zadania z uwagi na konkurencję, która nie śpi
Firma podpadnie raz i już więcej nie będzie nic wykonywać a szwagier wojewody będzie do śmierci częstował nas fuszerką po wygórowanych cenach. Tam gdzie są publiczne środki, tam będzie ktoś by je albo przejebać na chujowe inwestycje albo najzwyczajniej w świecie ukraść.
Guzik napisał/a:
Chyba, że mówicie tylko o szczeblu państwowym a szczebel lokalny zostałby mniej więcej taki sam.
Stopień ingerencji powinien być ograniczony, jednak niektóre sfery muszą być regulowane przez państwo.
Przez państwo powinny być regulowane trzy sektory życia publicznego: policja, wojsko i sądownictwo. Nic więcej. Czy uważasz, że mając pośrednika w postaci wyjątkowo pazernych polityków, można np mieć państwową służbę zdrowia na najwyższym poziomie? Raczysz żartować. Hipotetycznie, pozostając przy przykładzie służby zdrowia, mając wolny rynek (odbierając państwu monopol na świadczenie usług zdrowotnych), miałbyś kilka (dziesiąt) firm medycznych oferujących swoje usługi. Po pierwsze, zasada konkurencji wolnorynkowej zmusiłaby te firmy do oferowania usług po cenach konkurencyjnych więc kusiłyby klienta w ten sposób. Za 1/3 tego co miesięcznie państwo zabiera przeciętnemu obywatelowi, ubezpieczyłbyś się "po zęby" prywatnie. Przy czym poziom oferowanych usług wzrósłby znacznie.
Guzik napisał/a:
Moim zdaniem powinniśmy w większym stopniu postawić na demokrację bezpośrednią, która obecnie istnieje tylko na papierze bo politycy mają w dupie wszelkie projekty ustaw obywatelskich czy wniosków o referendum. Jakiekolwiek konsultacje społeczne też są przeprowadzane po łebkach i to tylko dlatego, że taki jest wymóg. W dodatku najczęściej mają miejsce wtedy, kiedy nic już w danej sprawie zrobić nie można. To pokazuje w jakim stopniu demokracja to rzeczywiście "władza ludu".
Demokracja to władza idiotów. I ci idioci wybierają najlepszych spośród siebie idiotów i pozwalają im decydować o wszystkim. To bardzo niebezpieczne narzędzie ta demokracja. Władza ludu to trochę jak nabity pistolet w rękach małpy. Nie można naginać podstawowych zasad, na których stworzono Europę, która trzymała cały świat za jaja. Wracając do twojej wypowiedzi, można się sprzeczać, która odmiana demokracji jest najlepsza, ale to trochę taki spór jak o to, którą chorobę weneryczną najlepiej złapać. Podsumowując, polityków nie obchodzi to co będzie za 2 lata dopóki kasa się zgadza co miesiąc. Dodatkowo, tam gdzie są pieniądze publiczne, tam będą te pieniądze publiczne ginąć, ot, taka prawidłowość