Wysłany:
2016-06-25, 22:05
, ID:
4610128
6
Zgłoś
kosmaty69 - sam mam obniżone auto (i zrobione inne rzeczy), ale wszystko do poziomu, który poprawia własności jezdne, ale nie robi z auta demo-caru, który na asfalcie powinien stać tylko wtedy, gdy zjedzie z lawety na jakimś festiwalu / motoshow.
O poziomie spierdolenia umysłowego takich ludzi świadczy tekst, który kiedyś zasłyszałem: "nie bądź pizda i drzyj wahaczem a nie dokładką".
Zagazowane silniki 1.6 albo 1.8 ze stożkami i przelotem, do tego lacie 205 naciągnięte na 10" felgi, które rant mają 1cm nad ziemią, a całość siedzi tak nisko, że na pamięć muszą znać lokalizacje progów zwalniających w mieście. Toż to niewyobrażalny lans! Dopóki nie trzeba za kimś takim jechać i sypać ku**ami, gdy z osiedla wyjeżdża kilka minut, bo przecież z powodu tych modów promień skrętu ma jak tankowiec i każdy ciaśniejszy zakręt bierze na 5 razy, a garby pokonuje z prędkością sunącego lodowca (o ile nie musi podkładać desek trzymanych w bagażniku - co rzekomo jest powodem do dumy w kręgach takich agrotunerów). Do tego jeszcze naklejka "nie trąb zjebie bo jadę na glebie", głęboki bas, który zagłusza wszystko, oparcie fotela pod kątem 45 stopni i czapka "wpierdolka". Klasyka
Jakoś w większości ludzie, których właśnie stać nie robią takich spedalonych modów, bo wiedzą że psują auto zamiast je ulepszać. Takie przeróbki nie poprawiają niczego, poza samopoczuciem właściciela i jego hierarchią w kręgach, gdzie "im bardziej auto nie nadaje się do jazdy po drogach, tym lepiej".