Miałem kiedyś podobnie jak wracałem zjebany ze szkoły. Czekam sobie na tramwaj. Wsiadam. Dzień jak co dzień. Ścisk. Dzień jak co dzień i z jakiejś dziwnej, nie wyjaśnionej dla mnie przyczyny została mi ręka na zewnątrz. Obudziłem się momentalnie. O kurwa, myśle sobie. Jakim cudem zapomniałem o swojej drugiej ręce? Czemu zostawiłem ją na zewnątrz?? Zacząłem sie siłować, nic to nie dało. Jakiś 2 typków postanowiło mi pomóc i starali sie rozchylić drzwi siłą. Nic to nie dało, więc kazałem im odpuścić, bo byłem tak niewyspany i zmęczony a i tak mi to wielce nie przeszkadzało, a i nie bolało też wielce mocno. Dzień jak co dzień, sobie myślę. No i przejechałem tak cały most Śląsko Dąbrowski z ręką na zewnątrz tramwaju, widząc zdziwione i roześmiane japy w samochodach, aż do kolejnego przystanku