To jest kurestwo jak zasysa cie do morza... Mialem tak za dzieciaka, niby mam grunt zaraz jednak juz go trace i rwie do tylu... Tyle tylko, że więcej się cofam niż zyskuję i gdyby nie brat co mnie wyholował to sajonara skurwysynu. Później ja byłem w roli ratującego i dzieciak wskoczył mi na głowę dosłownie! Mały otyły pener panikował, ale zanim zdążyłem cokolwiek zrobic bachor dostał mocy i sie usadowił jak kurwa na wielbądzie. Zacząłem iść po dnie i z nim wyszedłem... Rozmawiałem z ratownikami i mówią, że najlepiej nie walczyć tylko dać się wyciągnąć ze spokojem i dopiero wtedy sobie popływać albo machać po łapą po pomoc...
Dlatego podpisuję się pod stwierdzeniem "xts"... Życie to nie filmy i lepiej dla jakiegoś idioty nie ryzykować własnym życiem... Chyba, że potrzebujecie zegarka