Po obejrzeniu naszła mnie taka myśl, że taki człowiek to powinien mieć szczęśliwe życie. Żyje sobie w jurcie, hoduje zwierzęta, łowi ryby i może mieć wyjebane po całości na cały świat. Oczywiście może być zupełnie inaczej akurat z tym jegomościem, ale ogólnie taki człowiek przynajmniej może poczuć wolność. Daleko poza cywilizacją na stepach, gdzie nie ma zbyt wielu ludzi, gdzie nikt ci nie mówi, co masz robić. Gdzie z braku internetu, gazet, tv i radia możesz odciąć się od całego świata i jego bolączek. Tylko ty i nikt inny. Wolność - stan którego wszyscy pragniemy, a oddajemy go w zamian za życie w luksusach w aglomeracjach. Ech....
No tak. Z drugiej strony zimno jak cholera, jedzenie musisz złowić, a jak nie złowisz to głodujesz i wpierdalasz larwy. Brak dobrej medycyny, lekarstw i lekarzy. Stawy zaczynają siadać szybko, a przez taki tryb życia i liczne przemarznięcia itp dokuczają inne dolegliwości.
Życie jest prostsze, ale troski pozostają. No i w większości ówczesny człowiek bez internetu czy tam telewizji to mógłby w paranoję popaść.
No tak. Z drugiej strony zimno jak cholera, jedzenie musisz złowić, a jak nie złowisz to głodujesz i wpierdalasz larwy. Brak dobrej medycyny, lekarstw i lekarzy. Stawy zaczynają siadać szybko, a przez taki tryb życia i liczne przemarznięcia itp dokuczają inne dolegliwości.
Życie jest prostsze, ale troski pozostają. No i w większości ówczesny człowiek bez internetu czy tam telewizji to mógłby w paranoję popaść.
Co do chorowania to nie masz racji. Stawy siadają ludziom, którzy wpierdalają cukier, ziemniaki i pszenicę lub inne takie wspaniałości, które dała nam cywilizacja. Ryba to sama radość, tłuszcze omega3, białko, a jak z jeziora w czystej okolicy to samo zdrowie. Ludy żyjące "dziko" zaczynają chorować na cukrzyce, zawały, alzheimery i inne takie wspaniałości, dopiero gdy zaczynają z nami uprawiać handel wymienny i wprowadzają do swojej diety nasze trucizny.