Cent nawiązując do Twojego postu ...
Ja również byłam swiadkiem podobnego zdarzenia w zasadzie w nim uczestniczyłam. W szkole sredniej pojechalismy na rekolekcje przedmaturalne, zamknelismy sie wszyscy w kaplicy ( mielismy nie opowiadac o tym w domu) i zaczłey sie dziac niezwykle rzeczy nie wiem czy to była siła sugestii czy naprawde tak to odczuwalismy....( uprzedzili nas ze mozemy sie pozniej dziwnie zachowywac) Mialo to byc cos jak zesłanie ducha Swieteg. Kilku księży i zakonnic stało a my mielismy po kolei do nich podchodzic.... klekac przed nimi i gorliwie sie modlic wypowiadajac lub myslac o marzeniu czy o celu ( nie pamietam dokladnie) pamietam jak położyła mi dłon na ramieniu a ja kleczac przed nia wypowidałam słowa nie wiem jakie , w calej kaplicy slychac bylo coraz donosniejsze glosy "prowadzacych" w pewnym momencie zaczełam histerycznie płakać , odprawiła mnie do ławki i bardzo dlugo nie moglam sie uspokoic płakałam , traciłam oddech - trwało to naprawde dlugo. Ciekawe byly zachowania innych osob , czesc taka jak ja płakało ini siedzieli ze wzrokiem utkwionym w jednym punkcie ale bylo tez sporo osób ktorzy zachodzili sie smiechcem .
Wtedy jeszcze gleboko wierzyłam .
Dzis moj katolicyzm objawia sie podczas odwiedzin u moich rodziców na wsi , kiedy nie mam juz wymówek aby nie iśc do kosciola.