Ja na szczęście miałem okazję załapać się na dorastanie wśród dzieciarni na dworzu, dopiero potem wkroczyły komputery - ale to też nie potrafiło oderwać człeka od wielogodzinnego meczu w gałę kończonego wynikiem typu 87:64 bo już było na tyle ciemno, że piłkę widziało się w momencie dostawania w ryj.
Z braku wszystkiego rosła wykurwista kreatywność, jak coś zrobić z niczego, nawet jebane butelki zbierałem, żeby mieć na lody czy kolejny numer Sztandaru Młodych i obowiązkowego komiksu w nim
Zabawy z kamerą to dopiero jak miałem koło 20-tki, kumpel miał i się potrafiło połączyć zabawę na mieście z kręceniem przygłupich filmów i piciem piwa. Samo picie piwa nie było niczym złym, ot picie dla towarzystwa i radości. A dziś? Tylko by się nakurwić.
W pracy mam do czynienia przede wszystkim z ludźmi o około 10 lat młodszymi... i co? I pomimo, że jestem od nich starszy, sporo grubszy, więcej pijący - to za młodu wyrobiłem sobie na tyle sporą sprawność, że dziś niejednego gówniarza mogę przydziwić, nie wspominając o większej chęci do ruchu na świeżym powietrzu i olewczym podejściu do jebanych gejfonów czy innych badziewi z nadgryzionym jabłuszkiem. Dl mnie liczy się człowiek, dla nich przede wszystkim kasa... Smutne.