Aż mi się przypomniała sytuacja z kasy pkp.
Kolejka z 10 osób i się dosrała jakaś ofiara losu (było widać, że ćpie albo chleje) i pierdoli "Pan da jakieś drobne, bo nie mogę do domu wrócić, wszystko mi zabrali, ple ple ple, nie mam nawet na śniadanie, ple ple ple". Cały czas pierdoli, aż przyszła moja kolej na zakup biletu. Ale jej się oczy świeciły, jak wyciągnąłem banknot 100zł i zapłaciłem nim za bilet za jakieś 3 zł
. Jak dostałem resztę, to nawet na nią nie spojrzałem, ale czułem, jak oczy jej urosły do rozmiarów piłek lekarskich. Kiedy usłyszałem ostatnie "to da pan parę złotych?", jak zbierałem hajs do portfela to schowałem portfel, zapiąłem kurtkę i radośnie opowiedziałem jej moją historię, jaki jestem biedny w trzech prostych słowach:
"Nie mam drobnych".