Pomiary tympanometryczne oraz analizy sztucznie wykonanego modelu ucha wykazały, że świecowanie uszu nie doprowadza do powstania podciśnienia w kanale słuchowym. Temperatura generowana przez spalającą się świecę nie jest również w stanie stopić woskowiny usznej – jest zbyt niska. Jednakże, po zakończonym zabiegu świecowania zazwyczaj przeprowadza się oględziny wnętrza świecy, które ujawniają następującą zawartość.
Praktycy świecowania wskazują zazwyczaj, że widoczne powyżej pozostałości po zabiegu to właśnie wydobyty z uszu wosk oraz złogi toksyn. Jednak analiza przeprowadzona z wykorzystaniem chromatografii oraz spektrometrii mas nie potwierdziła tu obecności składników obecnych w woskowinie usznej; potwierdziła natomiast obecność składników wosku samej świecy. Innymi słowy, po zakończonym zabiegu konchowania w rurkach gromadzą się resztki wosku ze świecy, nie zaś woskowiny usznej.
Sztuczka bioenergoterapeutów? Dobre
Koncha i konchowanie. Zabieg bardzo pomocny (choć byłem nastawiony sceptycznie) dla osób które m.in. muszą stopery nosić w pracy parę godzin i notorycznie woskowina jest spychana wgłąb ucha. Po takim zabiegu żadne chemiczne gówno czy patyczek nie wyczyści wnętrza ucha a co najlepsze że robi to "bezdotykowo". No chyba, że inwazyjne płukanie ucha u laryngologa po którym duże prawdopodobieństwo, że dostaniesz zapalenie ucha po nim.
P.S.
Świeca włożona prawidłowo, choć delikwent powinien leżeć na boku.