Bruce Willis wkracza do akcji. Na reklamie Sobieskiego nieźle się obłowił. Ale aby otrzymać zarobione pieniądze, musi jeszcze uratować francuskiego właściciela polskiej wódki.
Życie zmusiło bohatera filmów akcji do wcielenia się w rolę rekina międzynarodowej finansjery. Willis własnym wizerunkiem i nazwiskiem wsparł polską wódkę, której właścicielem jest notowany na giełdach w Warszawie i Paryżu francuski Belvedere. W zamian otrzymał 83 tys. akcji koncernu, czyli 3,3 proc. jego udziałów. Gdy w grudniu 2009 roku podpisywana była umowa, ów pakiecik był wart 12 mln 450 tys zł. Dzisiaj - 19 mln 256 tys. zł. W trzy lata na akcjach producenta Sobieskiego aktor zarobił 30 procent.
Cieniem na tej idylli kładą się problemy finansowe Francuzów. Koncern jest zadłużony na ponad 500 mln euro (2 mld zł). Część wierzycieli domaga się spłaty obligacji, inni chcą likwidacji i przejęcia części majątku, m.in. polskiej spółki Sobieski. Firma próbuje się bronić przed ogłoszeniem upadłości, wdraża program naprawczy.
Bruce Willis swoje 20 mln zł posiada jedynie na papierze. Aby otrzymać ich równowartość w gotówce, aktor zaangażował się m.in. w negocjacje z wierzycielami. Zależy mu bowiem, by firma przetrwała i wypłaciła zarobione przez niego pieniądze. Jak podał "The Wall Street Journal", wczoraj pełnomocnicy aktora uczestniczyli w rozmowach między zarządem Belvedere a największymi pożyczkodawcami.
Restrukturyzacja Belvedere może zostać przeprowadzona na kilka różnych sposobów. Willisowi najmniej podoba się emisja dodatkowych akcji, gdyż rozwodniłaby majątek dotychczasowych udziałowców i obniżyła wartość akcji będących w jego posiadaniu. Bardzo prawdopodobna jest za to sprzedaż części aktywów. Belvedere może na przykład zbyć swoją flagową markę, czyli reklamowaną przez aktora wódkę Sobieski. Dziś jej wartość szacuje się na niemal 2,7 mld zł. Gdyby Francuzi zdecydowali się ją sprzedać, to po spłacie długów zostałoby im jeszcze kilkaset milionów złotych.
Niedawno zarząd Belvedere zaproponował Willisowi wypłatę jednej trzeciej obecnej wartości posiadanych przez niego akcji lub spłatę całości w ciągu siedmiu lat. Aktor ma dylemat, bo albo przyjmie to, co mu oferują, albo zaryzykuje i za kilka lat dostanie całość. Sęk w tym, że nikt nie może mieć pewności, czy proces naprawczy spółki się powiedzie. Jeśli nie to, może się okazać, że amerykański twardziej zostanie na lodzie z bezwartościową paczką akcji w sejfie.