Wysłany:
2020-06-02, 9:40
, ID:
5702581
3
Zgłoś
Byłem kiedyś na podobnym "performance". Nie było świeczek w dupie, ale były cycki, darcie pizdy, pluszaki w mudurach SS i lalki Barbie topione w kwasie.
Połowa ludzi reagowała nerwowym smiechem i miała na twarzy wymalowaną normalną reakcję: "Co tu się odpierdala".
Ja też.
Jednak druga połowa , a poznać ją było po długich włosach u facetów i krótkich lub na łyso u babek, apaszkach, rurkach, kwiatach we włosach, braku staników i sprzęcie Apple w dłoni, ta grupa była bardzo skupiona. Czoła zmarszczone, zrozumienie w oczach, jadna ręka w skupieniu gładząca brodę. I co chwila zerkanie na innych "artystów" żeby ich reakcja nie była broń Boże odbiegająca od jedynej słusznej interpretacji głębi tego "dzieła".
Po wszystkim rozgorzałą pełna emocji i wzajemnego nakręcania się, dyskusja o roli dziecka w madiach.
Oczywiście do picia było eleganckie kwaśne jak skurwysyn wino z górnej półki, podane w fantazyjnych kieliszkach.
Jako, że kończył się wtedy mój związek z jedną taką cipką z ASP (dzięki temu miałęm wstęp na takie imprezy), strzepałęm pył z butów i wyszedłem. Jestem humanistą, ale jak widać zbyt klasycznym na taką awangardę.