700_LTA napisał/a:
Może ktoś przetłumaczyć ten bełkot?
Oczywiście:
PentagramOdDiabła napisał/a:
Ubojnia.
Podmiot liryczny taki nadał tytuł esejowi. Ubojnia. Tytuł nie musi być długi, jak to drzewiej bywało, np. dzieło Jędrzeja Kitowicza:
Opis obyczajów za panowania Augusta III czy np. dzieło Olivera Sacksa:
Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem. Ubojnia. Krótko, po męsku, wręcz żołniersku. Można w tym tytule odnaleźć fascynację innym tytułem: [i]Rzeźnia numer pięć, czyli Krucjata dziecięca, czyli Obowiązkowy taniec ze śmiercią [i] Kurta Vonneguta.
Ubojnia. Jest dobrze. Bo dobrze jest, gdy jest tytuł.
PentagramOdDiabła napisał/a:
Robiłem w będąc w Szkocji,
Pamiętasz, że zdania podrzędne oddzielamy przecinkami?
No to autor zeznaje, że będąc w Szkocji, robił.
Chuj wie, co - może kupę, może coś dobrego, może coś bez sensu, ale prawdopodobnie gdzieś tam była ubojnia, może nawet w niej pracował.
Ważne, że był w Szkocji i robił.
PentagramOdDiabła napisał/a:
Aberdeen w rzeźni.
Ta ubojnia musiała być bardzo duża, gdyż w jej wnętrzu mieściło się Aberdeen. A to kawałek terenu, w zależności, jak liczyć, od ~60 do 185 kilometrów kwadratowych. Więc ta rzeźnia musiała być naprawdę wielka.
PentagramOdDiabła napisał/a:
McIntosch
To zdanie nie ma sensu. Ale być może autor chciał zaimponować obcą nazwą. Kowalski. Miller. McIntosch. Albo pisał to na makintoszu lub jadł takie jabłko.
To może się powtórzyć, ale co to znaczy: jeden chuj wie.
PentagramOdDiabła napisał/a:
Krowy i owce unikali i odprawiali.
Podmiot liryczny zdaje się sugerować, że zarówno owce, jak i krowy, starały się unikać tego miejsca i w związku z tym coś odprawiali. Ci krowy i owce odprawiali. Może modły?
Ale co to znaczy: jeden chuj wie.
700_LTA napisał/a:
Krowy walili prądem z głowę i później klasyka.
To lekka zagwozdka - krowy (ci, które wraz z owcami unikali i odprawiali) walili prądem. To może być nawiązanie do tak popularnego hasła na np. Wykopie: jebać stare baby prądem. No to krowy też tak jebać, ale prad musi być Z GŁOWĘ!
Ta głowa jest ważna, gdyż później następuje klasyka, czyli pewnie Schumann, Mozart czy Wagner. Albo inny Vivaldi.
W ogóle muzyka klasyczna jest OK, choć jest bardzo często prezentowana w sposób odstręczający, gdyż np. odnieść można wrażenie, że czasami kompozytorzy robili wszystko, by w takim fortepianie wykorzystać klawisze wszystkie, wszędzie, naraz.
No bo weź to, kurwa mać, zagraj:
No więc wiemy, że w tej ubojni, w której mieści się całe miasto, nie ma krów i owiec, ale krowy są prądem rażone z głowy i potem to już muzyka klasyczna.
Idźmy dalej:
PentagramOdDiabła napisał/a:
Wypadała na halę, podczepiali pod jak, podtrzymali gardło i szła na obróbkę.
Krowa, której tam nie było (owce i unikanie) wypadała, co oznacza, że był to przynajmniej budynek z dwoma kondygnacjami.
PentagramOdDiabła napisał/a:
Zdarzało się, że czasami po dawce prądylu jeszcze żyły czy tam dawały oznaki życia.
To chyba proste?
700_LTA napisał/a:
Na środku hali buła skrzyneczka taka mała a w niej broń palna. Tylko jeden gościu mial do używania jej uprawnienia.
Anegdota: wewnątrz hali, w której mieściło się miasto, była skrzynka.
To musi być bardzo istotne dla fabuły.
700_LTA napisał/a:
Tylko jeden gościu mial do używania jej uprawnienia.
W ubojni pracował człowiek NIE-DO-ZASTĄPIENIA, co oznacza, że nie był w stanie awansować. I pewnie urlopów mu nie dawali, bo skoro tylko on mógł, to naturalną koleją rzeczy (staram się utrzymać rytm i składnię autora opowieści) zakład zamykano, gdy szedł spać czy do domu...
PentagramOdDiabła napisał/a:
Ja tam dwa
To pewna zagadka, ale on tam dwa.
Inni pewnie siedem lub nie, ale on dwa.
700_LTA napisał/a:
Gość złapał za giwere i chciał czy nie musiał interwencje przeprowadzić.
Raz ktoś zastrzelił zwierzę. Wykonują kilka interwencji.
Uff...
A po polsku: facet napisał, że w rzeźni nie zawsze skutecznie zabija się zwierzęta przed rozbieraniem mięsa, i że kiedyś jedna krowa walczyła o życie, ale ją zastrzelono.
Idę na kawę.