Oczywiście:
Podmiot liryczny taki nadał tytuł esejowi. Ubojnia. Tytuł nie musi być długi, jak to drzewiej bywało, np. dzieło Jędrzeja Kitowicza: czy np. dzieło Olivera Sacksa: . Ubojnia. Krótko, po męsku, wręcz żołniersku. Można w tym tytule odnaleźć fascynację innym tytułem: [i]Rzeźnia numer pięć, czyli Krucjata dziecięca, czyli Obowiązkowy taniec ze śmiercią [i] Kurta Vonneguta.
Ubojnia. Jest dobrze. Bo dobrze jest, gdy jest tytuł.
Pamiętasz, że zdania podrzędne oddzielamy przecinkami?
No to autor zeznaje, że będąc w Szkocji, robił.
Chuj wie, co - może kupę, może coś dobrego, może coś bez sensu, ale prawdopodobnie gdzieś tam była ubojnia, może nawet w niej pracował.
Ważne, że był w Szkocji i robił.
Ta ubojnia musiała być bardzo duża, gdyż w jej wnętrzu mieściło się Aberdeen. A to kawałek terenu, w zależności, jak liczyć, od ~60 do 185 kilometrów kwadratowych. Więc ta rzeźnia musiała być naprawdę wielka.
To zdanie nie ma sensu. Ale być może autor chciał zaimponować obcą nazwą. Kowalski. Miller. McIntosch. Albo pisał to na makintoszu lub jadł takie jabłko.
To może się powtórzyć, ale co to znaczy: jeden chuj wie.
Podmiot liryczny zdaje się sugerować, że zarówno owce, jak i krowy, starały się unikać tego miejsca i w związku z tym coś odprawiali. Ci krowy i owce odprawiali. Może modły?
Ale co to znaczy: jeden chuj wie.
To lekka zagwozdka - krowy (ci, które wraz z owcami unikali i odprawiali) walili prądem. To może być nawiązanie do tak popularnego hasła na np. Wykopie: jebać stare baby prądem. No to krowy też tak jebać, ale prad musi być Z GŁOWĘ!
Ta głowa jest ważna, gdyż później następuje klasyka, czyli pewnie Schumann, Mozart czy Wagner. Albo inny Vivaldi.
W ogóle muzyka klasyczna jest OK, choć jest bardzo często prezentowana w sposób odstręczający, gdyż np. odnieść można wrażenie, że czasami kompozytorzy robili wszystko, by w takim fortepianie wykorzystać klawisze wszystkie, wszędzie, naraz.
No bo weź to, kurwa mać, zagraj:
No więc wiemy, że w tej ubojni, w której mieści się całe miasto, nie ma krów i owiec, ale krowy są prądem rażone z głowy i potem to już muzyka klasyczna.
Idźmy dalej:
Krowa, której tam nie było (owce i unikanie) wypadała, co oznacza, że był to przynajmniej budynek z dwoma kondygnacjami.
To chyba proste?
Anegdota: wewnątrz hali, w której mieściło się miasto, była skrzynka.
To musi być bardzo istotne dla fabuły.
W ubojni pracował człowiek NIE-DO-ZASTĄPIENIA, co oznacza, że nie był w stanie awansować. I pewnie urlopów mu nie dawali, bo skoro tylko on mógł, to naturalną koleją rzeczy (staram się utrzymać rytm i składnię autora opowieści) zakład zamykano, gdy szedł spać czy do domu...
To pewna zagadka, ale on tam dwa.
Inni pewnie siedem lub nie, ale on dwa.
Raz ktoś zastrzelił zwierzę. Wykonują kilka interwencji.
Uff...
A po polsku: facet napisał, że w rzeźni nie zawsze skutecznie zabija się zwierzęta przed rozbieraniem mięsa, i że kiedyś jedna krowa walczyła o życie, ale ją zastrzelono.
Idę na kawę.
A to z czego cytat? Bo w Leju po bombie nie widzę...Były widziały i się zesrały.... "Ament" !!!!
______________
1.XI — niech będzie i twoim świętem!