Wysłany:
2012-12-16, 0:24
, ID:
1660636
27
Zgłoś
Pracowałam kiedyś na koncercie (sprawdzałam bilety) a obok znajomi ze służby informacyjnej przeszukiwali ludzi. Przed wejściem na teren imprezy ludzie z "Tigera" rozdawali za darmo swoje napoje (akurat weszło "Black" i "Mojito" do rodziny "Tigerów"), żeby je rozpromować. Niektórzy zdążyli wypić w kolejce, inny chcięli zostawić na później. A jak wiadomo na teren imprez masowych napojów wnosić nie wolno (chyba że w kartonikach 0,2L max), to na przeszukiwaniu musieli oddać te puszki. Kosza nie było, więc je kładli w jedno miejsce. Uzbierało się ich ponad 200. No i potem parę osób z ochrony wzięło sobie po 1 czy po 2 puszki jak im się skończyło ich picie. Ale jeden z nich pił praktycznie jednego za drugim. Łącznie lekko ponad 30. No i jak za którymś już tam razem poszedł do toalety, to go potem szukaliśmy przez pół godziny. Kolesiowi pompa zaczęła za szybko pracować i zemdlał. Karetka go zabrała całego we krwi (upadając rozkurwił sobie jeszcze nos na dokładkę). Co tam z nim dalej było, nie wiem. Ale raczej przeżył, bo jakby zmarł, to by o tym wszyscy mówili i bym wiedziała.