W podstawówce mieliśmy gościa, byłego komandosa, który raz w miesiącu robił nam 90 minut treningu siłowego. Na początku było strasznie, ale potem każdy trenował we własnym zakresie, żeby wytrzymać
W sumie spoko gość, większość chłopaków miała kondycję (niezależnie od tego, czy kujony czy tumany). Potem, już w liceum w pierwszej klasie, byłem w stanie biegać półmaratony (po 21 kilosów) bez specjalnego przygotowania. Ale musiałem do czwartej klasy samodzielnie podtrzymywać kondycję, bo gość w liceum w zasadzie uczył nas na zmianę siatkówki i koszykówki. W gałę graliśmy we własnym zakresie.
W podstawówce nie było w zasadzie żadnego opierdalacza, wszyscy chodzili na WF
A na studiach zapisałem sie na pływanie i na jazde konną, Niezależnie od tego siedemnasćie lat (od podstawówki) trenowałem judo i aikido.
A teraz i tak jestem spaślakiem, choć trochę mięśni jeszcze zostało ;-(